Heeej, teraz bardziej prywatnie i na wesoło - w końcu nasze życie nieustannie jest związane z uśmiechem. A gdy połączymy uśmiech z gotowaniem, poznawaniem nowych ludzi i dobrą zabawą to bardziej wymarzonej kompilacji nie możemy sobie wyobrazić :)
Pole do popisu, czyli gotowanie z (nie)znajomymi
Przeniesiemy się teraz do 9 grudnia b.r. gdzie w sobotni wieczór uczestniczyliśmy w warsztatach kulinarnych o tematyce wegańskiej.
Z racji na zmianę orientacji w moich posiłkach trwająca od marca - huh, ale ten czas leci - nieustannie szkolę się, dokształcam i próbuję nowych smaków ucząc się od lepszych od siebie. Cudownie, że wraz ze mną wybrał się na warsztaty mój najlepszy przyjaciel i chłopak w jednym - Radek.
Vegenerat Biegowy na Śląsku? - nie można tego przegapić :)
Gdy tylko dowiedziałam się, że Przemysław Ignaszewski będzie w Katowicach zapisałam nas z prędkością światła na w/w warsztat. Radek też nie miał nawet najmniejszych oporów, więc tuż po zapisaniu pozostało nam odliczanie na wspomnianego wydarzenia. Szczególnie ucieszył mnie fakt, że warsztat miał odbyć się w POLE DO POPISU (klik), w którym miałam już okazję gotować z racji na przyjęcie urodzinowe mojej kumpeli - mega zabawa, gdy 10 babeczek staje za garami i pichcą, a później wspólnie wcinają :)
Jak się okazało zaraz po wejściu do "pola" wszyscy wyczekują na ten wieczór z podobnym podnieceniem do naszego. Szybko złapaliśmy wspólny język i rozpoczęliśmy kulinarne zmagania z nowymi przepisami, które przygotował dla nas Vegenerat.
Czytając Jego książkę, BLOGA (klik) i posty na grupach facebookowych, do których wspolnie należymy wiedziałam, że będzie wesoło.
Przemek to mega gość. Zartowaliśmy jak starzy dobrzy kumple z lat podstawówki. Aga i Borys czyli gospodarze Pola zrobili wszystko byśmy czuli się tam jak w domu i wlewali ogromne dawki humoru w ten wieczór - dodatkowo Agnieszka miała nielada zadanie polegające na pilnowaniu i mieszaniu bigosu, który wspólnie tworzyliśmy.
Robiliśmy dania takie jak: wegański bigos, seleryba, boczniaki po grecku, kulki rybne (bez ryby) w occie, pierniczki z batata i brownie. Dodatkowo Przemek przygotował dla nas napój korzenny z nerkowców - przepyszota!
NIe gotowanie było tutaj najważniejsze, a wspólna integracja, która przebiegała jak wśród starych znajomych. Czas mijał niestety zbyt szybko :)
Wszyscy mieli powierzone zadania, pracowaliśmy dwójkami, tutaj przewspaniałe Ania i Judyta - mama z córką, które są roślinnymi wyjadaczkami kulinarnymi :)
Takiego zaangażowania Radka w kulinarne zadania to ja jeszcze nie widziałam - obudził się w nim kuchenny lew :)
Kluczowym był bigos, do którego każdy dorzucał swoje trzy grosze - całe szczęście pieczę nad nim sprawował sam szef Przemek :)
Oczywiście czym byłoby spotkanie z Przemkiem bez sesji z cyklu zrób normalną minę, ciach! Dawaj bigosa!
Po zakończeniu gotowania wspólnie usiedliśmy do stołu , gdzie delektowaliśmy się przepysznym jedzeniem, które na pewno odtworzymy dla naszej niewege rodziny już w najbliższy weekend.
Dawno się tak dobrze nie bawiliśmy, dawno nie bolały nas brzuchy i poliki od śmiechu. Poruszyliśmy tysiące tematów i wciąz było nam mało, tak mało, że już umówiliśmy się na kolejne wspólne gotowanie, które (o ile uda się nam pare spraw przełożyć) odbędzie się już w styczniu. W ringu staną kuchnia śląska vs. kuchnia wielkopolska - oczywiście spod znaku wege.
Wybierajcie się na takie imprezy, to cudowne jak wspaniale można spędzić czas wsród nieznajomych, którzy po chwili stają się bliscy - przez żołądek do serca :) Już nie mogę doczekać się kolejnego spotkania! Poprzeczka została postawiona naprawdę wysoko :)
Wielkie podziękowania dla Przemka, Agi, Borysa, Ani, Judyty, pozostałych uczestników za wspaniały wieczór i Radka, który mimo swojej mięsożernej natury chciał wybrać się ze mną na kulinarne roślinne szaleństwa :)
Pozdrawiam Was z uśmiechniętą minką
Sylwia